Angelika Kuźniak Ewelina Karpacz-Oboładze

Czarny anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk

Wydawnictwo Znak 2015-01-14
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Anioł w mrocznej aureoli

Ewa Demarczyk jest jedną z najbardziej tajemniczych postaci sceny polskiej piosenki. Sceny, na którą wywarła ogromny wpływ i to pomimo nader skromnego dorobku nagraniowego. Kim naprawdę była, kim jest dziś Ewa Demarczyk? Jaka droga zawiodła ją na szczyty kariery? Gdzie potem przepadła? Dlaczego milczy? To niektóre z pytań stawianych przez autorki „Czarnego aniołaˮ w imieniu ogromnej rzeszy wciąż wiernych fanów.

Przepytywana na okoliczność książki przez autorkę siedemdziesiątka znajomych Demarczyk opowiada o początkach jej kariery, szkole teatralnej, występach. Najwięcej mowy tu o jej bytności i działalności w Piwnicy pod Baranami, trochę o pracy samodzielnej i znów więcej o wyjazdach zagranicznych, przynajmniej niektórych. Na zakończenie epilog składający się z dwóch części – smutnego finału Teatru Ewy Demarczyk oraz pośrednich dociekań, co działo się z nią po roku 2000.

Cała ta opowieść o Demarczyk, jaką proponują Kuźniak i Karpacz-Oboładze przypomina nieco współczesną pracę magisterską. Autorki napracowały się. Zebrały sporo źródeł, spróbowały dotrzeć tam, gdzie od lat nie dotarł nikt, a więc do samej artystki i jej najbliższego otoczenia. Bezskutecznie. Wrzuciły więc do jednego worka wszystkie znalezione materiały i skleiły je w jedną całość. Jedną, nie znaczy jednolitą. Tam gdzie zebrane wspomnienia rzedną w czasie, autorki stosują wypełniacz – rezygnują z chronologii na rzecz bloków tematycznych. Takie podejście determinuje niestety bardzo nierównomierny rozkład treści i akcentów.

Początkowo wydaje się, że autorki zgotowały Demarczyk laurkę. Potem jednak z wypowiedzi wyłania się dość mroczny portret artystycznej despotki. Perfekcjonistki, chimerycznej (to ponoć przywilej wielkich), upartej, dążącej do sobie znanego tylko celu. Cechom tym towarzyszy rys prawdziwej wielkości, artystki najwyższego kalibru, która charyzmą porywała tłumy. Niestety niezdolna do kompromisu, roztrwoniła dość lekką ręką kolejne szanse na podbicie światowych scen.

Niestety o samej twórczość Anioła autorki mówią także wyłącznie słowami zasłyszanymi. Nie ma tu ani analizy wydawnictw (a przecież jest ich tak niewiele...), ani nagrań publicznych, dla telewizji (koncert z Poznania). Nie ma prawie nic (poza Piwnicą pod Baranami) o rywalizacji scenicznej z innymi artystami, choćby z Anną German. Przecież takowa musiała się pojawić, po tym, jak ambitna Demarczyk przegrała z nią konkurs w Sopocie w 1964 roku, by niedługo potem udać się na wspólne, PAGARTowe tourne po Ameryce.

Przytaczane słowa Kuźniak i Karpacz-Oboładze przeplatają niekiedy fragmentami innych materiałów – recenzji, innych wywiadów, czasem informacją o tym, kto nie chciał z nimi rozmawiać. Niestety główny ich grzech polega na tym, że nie ważą wypowiedzi, tych okruchów, z których trudno niekiedy wyłuskać prawdę. Nawet zderzając opinie przeciwne, same nie zajmują stanowiska, nie próbują wnikać, argumentować. Praktycznie nie dają nic od siebie.

Kompletną farsą są natomiast fragmenty dotyczące życia prywatnego Demarczyk. Pomijanie faktów, nazwisk, okrążania spraw, o których z jakichś względów autorki nie chcą (boją się?) mówić wprost, może nosi posmak tajemniczości, lecz wyjaśnia niewiele. Przeciwnie, jeszcze bardziej zaciemnia i tak nieostry już, pełen niejednoznaczności obraz. Nie udało się nawet ustalić, gdzie Demarczyk obecnie mieszka…

Tak oto „Czarny Aniołˮ przypomina bardziej szkic do portretu. Zarys nakreślony słowami, których konkretna waga i wartość domaga się oceny krytycznej. Bez niej tych wiele stawianych na wstępie pytań pozostaje wciąż bez odpowiedzi. Zbyt wiele, aby tą opowieścią się zachwycić.